sobota, 20 kwietnia 2013

`Rozdział 2.

Ta noc okazała się nieprzespana. Budziłam się co chwilę, bo cały czas go widziałam w moich snach. Przypominał mi się ten spacer i ta rozmowa z nim. Wszystko wtedy było takie idealne, jak w bajce. 
Nadszedł ranek. Przez tą nieprzespaną noc zaspałam rano do szkoły. Lekcje zaczynały się o 8, a jak się obudziłam, to była już 8.10. Ubrałam się szybko i wybiegłam z domu do szkoły. Do szkoły przyszłam na drugą lekcję. Na każdej przerwie starałam się nie natknąć na Mateusza. Ale wiedziałam, że go kiedyś zobaczę i byłam pewna, że będzie na mnie znowu czekał przed szkołą po lekcjach. I miałam rację. Kiedy lekcje się zakończyły i szłam na autobus, Mateusz znowu czekał na mnie przed szkołą. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale Beata powiedziała, żebym z nim porozmawiała, bo im to wcześniej zrobię, to da mi szybciej spokój. Więc się zgodziłam. Mateusz podszedł do mnie i zapytał : 
- Możemy porozmawiać? Proszę. 
- No dobra, ale szybko. – odpowiedziałam z niechęcią. 
- Wiem, że już wiesz, że to było dla zakładu i za to chciałem cię przeprosić. Ale … 
- To już wszystko? – przerwałam mu. 
- Nie, jeszcze coś chciałbym ci powiedzieć. – popatrzył mi w oczy i wziął mnie za rękę. – Chciałem ci powiedzieć, że … – westchnął i było po nim widać, że się bardzo denerwuje. 
- Że co? Streszczaj się, bo się spieszę. – powiedziałam nerwowo. 
- No chciałem ci powiedzieć, że się w tobie zakochałem. – powiedział. – Ale teraz to na serio. To nie żaden zakład. Uwierz mi. 
- Ej, ale jak ja ci mam uwierzyć, skąd mogę wiedzieć, że to nie kolejny zakład? 
- Dlatego. – powiedział i pocałował mnie w usta. – Kocham cię. Dasz mi jeszcze jedną szansę? – spytał. 
Już sama nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Z jednej strony go kochałam, a z drugiej strony czułam się tak zraniona, że już sama nie wiedziałam co czuję do niego. Musiałam się nad tym zastanowić. Po krótkim milczeniu powiedziałam : 
- Dobra, ale to jest ostatnia szansa. Nie wiem czy wiesz, ale bardzo mnie tym zraniłeś co zrobiłeś. 
- Przepraszam. Nie chciałem, sam nie wiedziałem co robię. Wiem, że jestem totalnym głupkiem, ale zrozumiałem co zrobiłem i co mogłem stracić. Chciałbym ci to jakoś wynagrodzić. Dasz się zaprosić na ciasto? – zapytał. 
- No możemy iść, tylko się pożegnam z przyjaciółką. – podeszłam do Beaty i powiedziałam jej co i jak i się pożegnałam. 
Mateusz złapał mnie za rękę i poszliśmy. Jego koledzy patrzyli się na nas i śmiali się. Ale on nawet nie zwrócił na to uwagi, ja z resztą też. Znowu wszystko był tak jak tamtego dnia, znowu wszystko było takie idealne. 
Doszliśmy do cukierni. Mateusz zamówił ciasto i usiedliśmy przy stoliku. Rozmawialiśmy o wszystkim i czas znowu szybko przeleciał. Było tak dobrze, ale musiałam iść do domu, bo musiałam się jeszcze nauczyć na test z geografii, który miał być następnego dnia. Mateusz zaproponował, że odprowadzi mnie do domu – zgodziłam się. Droga powrotna również szybko przeleciała, jak wszystko tego dnia. Pożegnaliśmy się i umówiliśmy się, że jutro pójdziemy razem do szkoły. 
Rano obudził mnie dźwięk telefonu. To dzwonił Mateusz. Odebrałam.  
- Tak Mateusz. Słucham. – powiedziałam śpiącym głosem.  
- Gdzie ty jesteś? Już 7.45 a przecież mamy na 8.  
Wtedy zauważyłam, że sobie zaspałam. Powiedziałam Mateuszowi, żeby dał mi 5 minut i, że zaraz wyjdę. Szybko wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Wybiegłam z pokoju, wpadłam do kuchni i wzięłam pieniądze z kredensu i wybiegłam z domu.  
Mateusz czekał przed drzwiami. Było lekko zdenerwowany ale jednocześnie szczęśliwy, że się ze mną spotka. Podbiegłam do niego.  
- Już jestem, przepraszam, ale sobie zaspałam. – uśmiechnęłam się.  
- Nic się nie stało Skarbie. – powiedział i przytulił mnie mocno.  
- To chodźmy, bo się spóźnimy kochanie.  
- No chodźmy, chodźmy. – złapał mnie za rękę i ruszyliśmy szybkim krokiem do szkoły.  
Dochodziła godzina ósma, a do szkoły jeszcze daleko było. Na nasze szczęście w stronę szkoły jechał kuzyn Mateusza – Kamil.  
Miał on 22 lata i był przystojnym blondynem z lekkim zarostem. Jego karnacja lśniła opalenizną, jakby codziennie chodził na solarium. Dziwiło mnie tylko zawsze, dlaczego taki przystojny chłopak, a nie ma dziewczyny. Gdy go o to pytałam, on za każdym razem odpowiadał, że on chce czuć się wolnym i żyć bez ograniczeń. Nigdy nie wnikałam w tą odpowiedź.  
Była dokładnie 8.03, gdy dojechaliśmy do szkoły. Na korytarzu cisza, wszyscy siedzieli w klasach, tylko sprzątaczka zmiatała korytarz. Pożegnałam się z Mateuszem i wbiegłam do klasy.  
Na moje nieszczęście mieliśmy zastępstwo z naszą "ukochaną” panią dyrektor.  
Tak się akurat składało, że podpadłam jej na samym początku i od tego czasu nie mam co liczyć na jakieś ustępstwa z jej strony.  
- O kogo ja widzę? – powiedziała – Przecież to nasza droga panna Kalinowska. Dlaczegóż to droga dama się spóźniła? – popatrzała na mnie wzrokiem jak z najgorszego horroru.  
Wyglądała ona bowiem jakby miała za sto lat a miała zaledwie czterdzieści pięć. Jej skóra była pomarszczona, miała ogromne wory pod oczami i chodziła pogarbiona.  
- Przepraszam pani dyrektor, ale budzik mi nie zadzwonił i zaspałam. – odpowiedziałam.  
- Mam nadzieję, że ktoś usprawiedliwi to twoje spóźnienie.  
- Oczywiście, że tak. – powiedziałam.  
- Siadaj. – pokazała na pierwszą ławkę.  
W myślach przeklinając ta okropną kobietę usiadłam w pierwszej ławce i wyciągnęłam książki. Całą godzinę siedziałam podirytowana i mimo to starałam się chociaż trochę uważać na lekcji dlatego, że dyrektorka cały czas mnie o coś pytała. To była moja pierwsza lekcja tego dnia a najgorsza. Miałam w głowie jeszcze na szczęście pozytywne myśli, w których ukazywał się mój ukochany i dzięki temu przetrwałam tą lekcję. 
Następne lekcje przeleciały spokojnie. Nie mogłam się doczekać zakończenia lekcji, w końcu miałam się spotkać z Mateuszem - tylko to pomagało mi przetrwać siedzenie w szkole.  
W końcu nadszedł koniec. Zadzwonił dzwonek i wybiegłam z klasy. Ponieważ Mateusz miał jeszcze jedną lekcję, postanowiłam na niego poczekać. Usiadłyśmy z Beatą na ławce przed szkołą i zaczęłyśmy gadać. Gdy tak sobie siedziałyśmy i czekałyśmy na Mateusza, to akurat przechodzili jego byli koledzy i jak zwykle zaczęli docinać. Jeden powiedział :  
- Ejj Kasia jak tam twój chłopak ? Może jeszcze się z kimś innym założył o coś. Sprawdziłaś to może ? - powiedziawszy to wszyscy zaśmiali się głupio.  
- A pomyśleliście może, że on już nie jest taki jak wy i już go to nie bawi ? - westchnęłam i popatrzyłam na nich z poirytowaniem.  
Gdy im odpowiedziałam odeszli śmiejąc się dalej. Nie wiem czemu oni nigdy mnie nie lubili. Przecież nic im nie zrobiłam nigdy. Zawsze ich omijałam, a tu takie coś. Nie rozumiałam tego, ale coraz mniej się tym przejmowałam, ważne że miałam przy sobie Mateusza.  
Zadzwonił dzwonek na przerwę i przyszedł mój ukochany. Pierwsze co zrobił to wziął mnie w ramiona, przytulił mocno i pocałował. Za każdym razem gdy to robił czułam motylki w brzuchu i ogromną radość. Nie wiem co by było, jakbym go straciła. Złapał mnie za rękę a ja pożegnałam się z Beatą i poszliśmy. Zważając, iż była piękna pogoda jak na jesień postanowiliśmy się wybrać na spacer po plaży. Gdy doszliśmy na plażę, okazało się, że Mateusz był jak zwykle przygotowany. Wyciągnął z plecaka kocyk, butelkę wina i świece, po czym powiedział :  
- Może masz ochotę na lampkę wina przy zachodzie słońca skarbie ? - popatrzył na mnie i uśmiechnął się tak słodko, że nie mogłam mu odmówić.  
- Oczywiście kochanie, z tobą zawsze. - pocałowałam go.  
Przy nim nawet nie musiałam nic mówić, bo rozumieliśmy się bez słów. Zawsze wiedział o co mi chodzi nawet jeśli mu nic nie powiedziałam. Tak krótko się znaliśmy a miałam wrażenie jakbym go znała od lat. Czułam się przy nim cudownie, wiedziałam, że zrobię dla niego wszystko i on dla mnie też. Kochałam go tak mocno, że zapomniałam o tym głupim zakładzie, przez którego straciłam do niego zaufanie, ale przez to, co teraz zrobił, przez ten pomysł z winem i z plażą, odzyskałam do niego zaufanie. Nawet zaufałam mu bardziej niż na początku. Poczułam, że on też darzy mnie wielkim uczuciem tak jak ja jego. Zanim zauważyliśmy była już godzina 22. Wiedziałam, że dostanę szlaban od mamy jak wrócę do domu, bo wiedziałam, że się martwiła, tym bardziej, że wcześniej wyłączyłam telefon.  
- Kotek musimy się zbierać. - powiedziałam i posmutniałam.  
- Dobrze kochanie i nie smutaj mi tu. Uśmiechnij się, jutro też jest dzień. - przytulił mnie i pocałował.  
- Wiem wiem kochanie, ale stęsknię się za tobą do jutra.  
- Ja też, ale damy radę skarbie. Wiedz, że cię kocham i nigdy nie przestanę.  
- Ja ciebie też.  
Wzięliśmy rzeczy i ruszyliśmy w stronę domu. Gdy doszliśmy pod mój dom była już godzina 23, zobaczyłam, że w salonie jest oświecone światło, wiedziałam, ze będę miała spięcie z mamą. Pożegnałam się z Mateuszem i weszłam do domu. W drzwiach przywitała mnie mama. Po jej minie widziałam, że jest zła.  
- O cześć mamo. - powiedziałam troszkę przestraszona.  
- Jakie cześć ?! Gdzieś ty się tyle podziewała ? Nawet nie raczyłaś zadzwonić i mnie uprzedzić, że wrócisz później. Wiesz jak się martwiłam ?! - powiedziawszy to, łzy spłynęły jej do oczu.  
- No wiem, mogłam cię uprzedzić. Nie pomyślałam o tym. Przepraszam. - przytuliłam ją mocno.  
- Więcej już tak nie rób. Masz mi dać znać następnym razem, a teraz idź już spać.  
- Dobrze i jeszcze raz przepraszam. - odparłam.  
Ściągnęłam buty i poszłam do sypialni. Napisałam tylko sms do Mateusza i powiedziałam, że nie było tak źle i poszłam spać.

`Rozdział 1.

Oglądałam sobie swój ulubiony serial, kiedy mama wpadła do mojego pokoju i powiedziała mi, że jutro jedziemy na lody, bo chce mnie z kimś poznać. Wiedziałam, że coś się za niedługo zmieni w naszym życiu. Było już późno, więc stwierdziłam że pójdę spać. Długo nie mogłam zasnąć. Biłam się z myślami, zastanawiając się o co lub o kogo może chodzić. Zmęczona – zasnęłam.  
Nadszedł dzień prawdy. Już za godzinę miałam się dowiedzieć o kogo chodzi. Ubierałam się, kiedy moja babcia powiedziała, żebym się ładnie ubrała, bo poznam nowego tatusia. Gdy to usłyszałam, zdenerwowałam się na babcię, bo jak ona mogła coś takiego powiedzieć. Mój tata nie żyje już 12 lat, a ja nadal mam go w swoim sercu i o nim pamiętam. Gdy zmarł miałam 4 latka i go za bardzo nie pamiętam, ale bardzo go kocham.  
Byłam gotowa do wyjścia. Ubrałam buty, wyszłam przed dom i wsiadałam do auta. Byłam przerażona na myśl, że ktoś nowy pojawi się w naszym życiu – w życiu mamy. Wiedziałam, że jak mama kogoś sobie znajdzie, to będzie miała dla mnie mniej czasu i że już nie będę tylko tą jedną którą się będzie przejmować. Przez całą drogę nie powiedziałam ani słowa. Myślałam jak to wszystko będzie wyglądać, czy znowu będę na pierwszym miejscu w sercu mamy.  
Dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z auta i ruszyłam z mamą w stronę lodziarni. Zobaczyłam jakiegoś mężczyznę w wieku ok. 45 lat. Byłam zdziwiona, bo przecież moja mama ma dopiero 38 lat to dlaczego spotyka się ze starszym od niej mężczyzną? W końcu podeszłyśmy do niego.  
- Cześć. Jarek jestem. Miło mi cię poznać, mama dużo o tobie mówiła. – powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę na przywitanie. 
- Dzień dobry. Ja jestem Kasia, ale pan to już chyba wie. – powiedziałam z lekką złością. Nie mogłam się cieszyć że go poznałam, bo przecież tak nie było. 
- Może usiądziecie, a ja zamówię lody. Co wy na to? – zapytał. 
- Siadaj Kasiu – mama powiedziała do mnie – a ja pójdę z Jarkiem po lody. Ty chcesz czekoladowe jak zawsze, tak ? – popatrzyła na mnie i się uśmiechnęła. 
- No tak – odpowiedziałam. 
Usiadłam, a oni poszli po lody. Siedziałam i byłam zła na mamę, że po co ona sobie szukała kogoś, jak nam razem było bardzo dobrze. Nie potrzebowałyśmy nikogo.

Siedziałam przy stoliku i czekałam, aż przyjdą. Zobaczyłam ładnego chłopaka który siedział przy stoliku obok ze swoimi kolegami. Uśmiechał się do mnie i cały czas się na mnie patrzył. Poprawił mi to humor, ale gdy zobaczyłam moją mamę idącą z tym facetem, mina mi znowu posmutniała. Podeszli do stolika. 
- Masz Kasiu. – mama podała mi mojego loda i obaj usiedli obok. 
- Dzięki. – odpowiedziałam z niechęcią i zaczęłam po woli jeść tego loda. 
- Słyszałem Kasiu, że chodzisz na prawo. I jak ci się tam podoba? – zapytał mnie Jarek z zadowoloną miną. 
- A no spoko. Tylko dużo zadań mamy. – popatrzyłam na niego i pomyślałam, że jak ma zamiar gadać o szkole w weekend to niech sobie dam spokój. – Ale przestańmy rozmawiać o szkole, bo weekend przecież. 
- Dobrze, możemy zmienić temat jak chcesz. – odpowiedział. 
- Chcielibyśmy z tobą porozmawiać na pewny temat. – powiedziała mama.Po tych słowach zaczęłam się denerwować tym, co mi powiedzą. – Bo wiesz, nie wiem jak ci to powiedzieć. Wiem, że do tej pory byłyśmy same, ale pokochałam Jarka. – Wiem, że to może być trudne dla ciebie, ale mam szansę na ułożenie sobie życia od nowa. Więc zrozum mnie. – popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się. 
- Aha, dobrze wiedzieć. – wstałam i odeszłam od nich.  
Mama chciała za mną iść, ale Jarek powiedział, żeby dała mi czas, bo to trudne na pewno dla mnie więc sobie z nim została a ja odeszłam. Kiedy byłam poza ich zasięgiem, podszedł do mnie ten chłopak, który tak słodko się do mnie uśmiechał. Ucieszyłam się, chociaż nie chciałam żeby mnie widział w takim stanie – płakałam.  
- Co się stało? Dlaczego płaczesz? – zapytał. 
Miał takie ładne zielone oczy i taki słodki uśmiech, aż poczułam motylki w brzuchu. Chyba się zakochałam – pomyślałam. 
- A nie, nic się nie stało. – odpowiedziałam, otarłam łzy i się lekko uśmiechnęłam. 
- A tak w ogóle mam na imię Mateusz. – uśmiechnął się do mnie – A tobie jak na imię, jeżeli można wiedzieć?  
- Kasia …, Kasia mam na imię. Miło mi. – odparłam. 
- Może się przejdziemy i trochę się poznamy. Co ty na to? – zaproponował. 
- Jasne …, znaczy no możemy. – uśmiechnęłam się do niego i pomyślałam, że może przesadziłam z tym, że tak od razu się zgodziłam. 
- To idziemy. – pociągnął mnie za rękę i poszliśmy w stronę parku. Szliśmy tak sobie razem przez park, ale nikt nie miał odwagi o nic zapytać. Dopiero jak znaleźliśmy wolną ławkę zaczęła się nasza rozmowa. 
Usiedliśmy na ławce. Mateusz poparzył na mnie i się uśmiechnął, po czym powiedział :  
- Mówił ci ktoś, że masz bardzo ładne oczy?  
- Dzięki, ale to nie prawda. Mówisz tylko tak, po to aby mi polepszyć humor. – popatrzyłam się na niego i zobaczyłam w nim coś takiego nie do opisania. Był taki radosny ale jakoś tak wyraźnie czymś zdenerwowany – jakby pochłaniał go lekki stres.  
- Nie, na prawdę mówię. W ogóle jesteś ładna i spodobałaś mi się. A może powiesz mi coś o sobie?  
- A co chciałbyś wiedzieć? – lekko się uśmiechnęłam do niego.  
- No może co lubisz robić w wolnym czasie? – powiedział po chwili ciszy.  
- W wolnym czasie mówisz? Lubię sobie pospacerować, spotykać się z moimi przyjaciółkami, może jakieś zakupy czy jakiś wypad na miasto, albo po prostu lubię sobie muzyki posłuchać. – uśmiechnęłam się.  
- A jakiej muzyki słuchasz?  
I tak wypytywaliśmy się siebie na wzajem o swoim hobby, zainteresowaniach i w ogóle o wszystkim co nas dotyczy. Jak się okazało mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Słuchaliśmy takiej samej muzyki, mieliśmy wspólne zainteresowania. Dowiedziałam się, że jest on na profilu strażackim. A mnie bardzo pociągał ten kierunek. Też kiedyś chciałam być w straży. Podczas tej rozmowy z Mateuszem po każdym pytaniu i odpowiedzi, czułam, że ta ściana która nas dzieli, staje się coraz cieńsza i, że po woli zaczyna znikać. Poczułam, że chyba poznałam w końcu tą osobę, której tak długo szukałam. A stało się to w momencie, kiedy już moja nadzieja prawie wygasła na to, że znajdę tego jedynego, bo mój każdy związek był skazany na porażkę. Miałam tylko nadzieję, że tym razem tak nie będzie.  
Siedzieliśmy tak razem na tej ławce ponad 2 godziny i wiedzieliśmy o sobie prawie wszystko. Ale po tym czasie zrobiło mi się już trochę zimno, bo wieczory były już chłodniejsze – nie to co było na początku wakacji. Czuć było już, że przychodzi jesień.  
- Zimno ci? – zapytał.  
- No może troszeczkę. – odpowiedziałam.  
Zaczął rozpinać kurtkę, a potem wyciągnął ją w moją stronę i powiedział :  
- Proszę. Mi nie jest aż tak zimno. – uśmiechnął się i zarzucił ją na mnie.  
- Dziękuję, ale jak będzie ci zimno, to mów, to ci ją oddam. Żebyś się przeze mnie nie rozchorował. Ale może wracajmy już. – popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się.  
- Dobrze, a mogę cię odprowadzić? – popatrzył na mnie.  
- Jak chcesz. – uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę. – To chodźmy.  
I tak szliśmy do mnie, rozmawiając ciągle i śmiejąc się z różnych sytuacji, których sobie opowiadaliśmy. Czas drogi powrotnej minął nam bardzo szybko. Stanęliśmy przed bramką do mojego domu.  
- To tutaj. – powiedziałam.  
- No to do zobaczenia. – uśmiechnął się – Dziękuję ci za ten czas, który z tobą spędziłem, mam nadzieję, że tobie też się podobało. – odwrócił się i miał już iść, kiedy ja :  
- Zaczekaj. – odwrócił się i pocałowałam go w policzek – ja też dziękuję.  
On się uśmiechnął, pożegnał się i poszedł, a ja weszłam do domu. 

Do domu weszłam zadowolona i uśmiechnięta. Nawet mama zdziwiła się, że taka jestem po moim zachowaniu w lodziarni. Od razu wbiegłam do pokoju i zadzwoniłam do przyjaciółki.  
- No hej. Musimy się spotkać i to natychmiast. To pilne. – powiedziałam radosnym głosem. – dobra to u mnie za 20 minut, czekam. – odłożyłam telefon i wzięłam się za sprzątanie pokoju, bo mały nieład w nim panował.  
Po 20 minutach, zjawiała się u mnie moja najlepsza przyjaciółka Beata. Musiałam jej wszystko opowiedzieć, co się wydarzyło. Wiedziałam, że mogę jej zaufać i liczyć na radę z jej strony. Kiedy opowiedziałam jej wszystko, ona powiedziała, że to musi być super chłopak i w ogóle, bo jak nawet pożyczył mi kurtkę i tak mówił – to musi być bajka, stwierdziła. Siedziałyśmy tak u mnie i gadałyśmy do 22, ale ona musiała iść do domu, bo jutro szkoła. Pożegnałyśmy się i umówiłyśmy się jutro, że nie pojedziemy autobusem szkolnym do szkoły, tylko przejdziemy się na nogach. A, że do szkoły nie było aż tak daleko, to uznałyśmy, że będziemy mogły sobie wtedy jeszcze trochę porozmawiać.  
W drodze do szkoły obgadałyśmy jeszcze wszystko i radosnym krokiem szłam na zajęcia, z nadzieją, że się z nim zobaczę. Miałam nadzieję, że chociaż pogadam z nim na korytarzu, bo chodził do tej samej szkoły co ja. Ale moje nadzieje szybko się rozpłynęły. Kiedy zobaczyłam grupkę kolegów, ucieszyłam się, że na pewno będzie stał z nimi. Niestety go tam nie widziałam, więc postanowiłam podejść do jego znajomych i zapytać o niego.  
- Cześć, nie wiecie może gdzie jest Mateusz? Umawialiśmy się, że tutaj się spotkamy. – zapytałam.  
- Ej sorry, ale co ty od niego chcesz? Nie wiesz, że to wczoraj to był tylko zwykły zakład? Założył się z nami o piwo, że przejdzie się z tobą na spacer i załatwi twój numer telefonu. Popatrz na siebie jak ty wyglądasz. Kto chciałby się z tobą umówić? – zaczęli się śmiać.  
- A…ale ja myślałam… – łzy popłynęły mi z oka, uciekłam od nich i wybiegłam przed szkołę. Moja przyjaciółka pobiegła za mną.  
Usiadłam na ławce przed szkołą i zaczęłam płakać. Beata usiadła obok mnie i spytała :  
- Co się stało?  
- Właśnie dowiedziałam się, że to co Mateusz wczoraj ze mną i że to wszystko, to była jedna wielka ściema. Założył się z kolegami o piwo. Rozumiesz o piwo?  
W tej chwili świat mi się zawalił. Czułam się tak strasznie oszukana. Nienawidziłam go, a równocześnie tak go kochałam. Myślałam, dlaczego on mi to zrobił? Czy ranienie drugiej osoby jest warte jednego piwa? Przecież wszystko wczoraj tak idealnie wyglądało. A może za idealnie – pomyślałam.  
- Chodź Kasia, właśnie był dzwonek na lekcje. No chodź kochana, może przestaniesz o tym myśleć. – przytuliła mnie i zabrała do szkoły.  
Poszłam z nią, ale i tak przez wszystkie lekcje nie mogłam się skupić na nauce. Ciągle myślałam o tym, jak on mógł mi coś takiego zrobić. Chciałam go zapytać o to, ale nie miałam odwagi. Nie chciałam usłyszeć od niego tego, co usłyszałam od jego kolegów.  
Lekcje się skończyły. Kiedy wychodziłam ze szkoły, zobaczyłam go nie stojącego z kolegami, ale widocznie na kogoś czekającego. Kiedy mnie zobaczył zaczął się zbliżać w moją stronę. Podszedł do mnie.  
- Muszę ci coś powiedzieć. – powiedział patrząc mi w oczy.  
- Tak wiem, to wszystko to była ściema. Wiem, że założyłeś się z kolegami. – powiedziałam i pobiegłam do autobusu.  
- Ale to nie tak, zaczekaj. – krzyknął, kiedy już wsiadałam, ale nie chciałam tego słuchać co chciał mi powiedzieć.  
Autobus odjechał, całą drogę płakałam w autobusie. Do domu również weszłam zapłakana, ale mama nawet nie zauważyła, że wróciłam do domu. Rozmawiała przez telefon z Jarkiem i była widocznie strasznie wesoła i zajęta. Weszłam do pokoju i płakałam. Nie miałam nawet ochoty zrobić zadania, ani nawet na nic słodkiego – mimo, że kochałam słodycze. Całe popołudnie Mateusz do mnie dzwonił, ale nie odbierałam. Wszystkie smsy, które od niego dostawałam – usuwałam, nie odczytując żadnego z nich. Byłam załamana. Zasnęłam.